czwartek, 30 kwietnia 2009

Rouen: Miasto tysiąca drzwi


Brukowane uliczki starego Rouen są bardzo wąskie, a stojące przy nich kolorowe domki wysokie - w końcu płaciło się podatek od szerokości fasady, wysokość była za darmo. Domki zdają się tłoczyć jeden przy drugim, przytulone do siebie, jakby chciały się chronić przed zimnem.

Dzięki takiemu układowi przestrzeni każdy spacer po Rouen jest w zasadzie spacerem od muru do muru, od drzwi do drzwi. A każde drzwi są inne. Jedne są malutkie, jakby wszyscy ludzie w średniowieczu mieli metr pięćdziesiąt wzrostu, inne tak wielkie, że udało się je przerobić na wjazd do garażu. Są drzwi ze zbutwiałego drewna i z błyszczącego plastiku. Czerwone, zielone, niebieskie, starannie odmalowane i z łuszczącą się farbą. Są te otwarte do mrocznych korytarzy i te z wyschniętymi liśćmi na progu, którego od dawna nikt nie przekroczył. Te z elektrycznym dzwonkiem i te z kołatką. Z błyszczącą tabliczką z nazwiskiem lokatora i takie, na których nie ma nawet numeru.

Moje ulubione drzwi w Rouen to wcale nie są te kolorowe z błyszczących fotografii ilustrowanych przewodników. To drzwi z ulicy Dwóch Aniołów z popękanego drewna, których od dawna nikt nie malował. Napisana drżącym pismem karteczka głosi: Panie Listonoszu, bardzo proszę listy dla numeru 41 wsunąć pod drzwiami. Ciekawe, jaka za nimi kryje się historia.

7 komentarzy :

  1. Ja też uwielbiam patrzeć na drzwi:) te na zdjęciu faktycznie zmuszają do myślenia o historii domu, są takie tajemnicze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :)

    A może przez te drzwi przechodziła kiedyś Emma Bovary?

    Zaglądam na Twojego bloga z przyjemnością (i nostalgią). Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam Cię Ado serdecznie w mojej subiektywnej Francji!

    Myślę, że te drzwi zupełnie by Emmie nie przypadły do gustu... no chyba, że kryłaby się za nimi obietnica jakiegoś szalonego romansu. Konie, dorożki, brukowane uliczki, katedra... Rouen chyba w ogóle się od jej czasów nie zmieniło. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, obietnica romansu, cień tajemnicy i nastrój jak z "powieści gotyckiej" - myślę, że to mogło by ją skusić...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka piękna historia, zazdroszczę :) I świetne zdjęcia! Ja tu już zostanę, dobrze? Skoro znalazłam...
    Aaaa i (mocno) spóźnione (ale szczere) życzenia urodzinowe!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję serdecznie, Pani Reporter :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam natrafiłam na twój blog przypadkiem... i okazalo sie że przypadki sa całkiem fajne. I przypadkiem zainfekowałaś mnie swoim piórem. Widzę, że zaznam tu fantastycznej przygody. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń