niedziela, 19 kwietnia 2009

Longueau: zamiast coli


Najpierw trzeba sobie za 30 centów kupić litrową plastikową butelkę - albo przyjść z własną. Potem wrzucamy Euro, słyszymy znajomy z automatów z kawą brzęk i do butelki leje się świeże, zimne mleko. Podobno prosto od krowy. Naprawdę pachnie oborą i łąką - aż ma się ochotę obejść tajemniczy automatyczny ''mlekopój'' dookoła, żeby posłuchać, czy z wnętrza metalowej skrzynki nie słychać cichego muczenia, albo chociaż leniwego mlaskania.

W Longueau pod Amiens na placu przed ratuszem stoi automat z mlekiem. Ruch przy nim jest niemały, czasem nawet ustawia się kilkuosobowa kolejka i niejednemu zdarza się od razu po napełnieniu butelki skusić się na kilka łyków.

Francuski rolnik nie boi się techniki: w traktorze ma zamontowany GPS, na bieżąco w internecie śledzi kurs skupu pszenicy, a wieczorami na satelitarnych zdjęciach sprawdza, czy mu rzepak równomiernie kiełkuje. Krowy są karmione i dojone przez automaty, a po plecach drapią je elektryczne szczotki. Szkoda mi tylko ''miastowych'' dzieci - po kwadratowych rybkach przyszedł czas na metalowe krowy.

4 komentarze :

  1. Bardzo ciekawe! Świetny pomysł:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja korzystałem z takich automatów pijąc pyszne, dość tłuste mleko na szklanki. W upale nic nie gasiło pragnienia lepiej. Raz też zaintrygowała mnie reklama przydrożna "Latte - self service!" Miałem nadzieję, że dadzą krowę samemu wydoić, a to była tylko opisywana przez Ciebie maszyna. Ale tak czy owak pomysł niezły.

    OdpowiedzUsuń
  3. rewelacja !
    dzieci powinny obowiązkowo spędzać 2 tyg. akacji na wsi. Wtedy wiedziałyby skąd się bierze mleko i jajka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. szkoda że u nas takich nie ma :)

    OdpowiedzUsuń