Pikardyjskie niebo nie przestaje zachwycać.
Niezmierzona równina płodnej ziemi pocięta skalpelem na prostokątne pola jest płaska jak dobrze wyprasowane prześcieradło. Nad nią rozciąga się równoległy świat błękitu i przezroczystości, w nieustannym ruchu mieszają się kolory, przenikają perspektywy. Obłąkany reżyser nie potrafi się zdecydować na żadne konkretne oświetlenie sceny, zapala i gasi reflektory, zmienia filtry, emocje, interpretacje. Żaden krajobraz nie trwa dłużej niż mrugnięcie okiem.
Czym są katedry, symfonie i poematy wobec tego codziennego spektaklu nieba, ku któremu aż ma się ochotę wyciągnąć ramiona?
niebo takie jak lubię :)
OdpowiedzUsuńPiękne, szczególnie to pierwsze zdjęcie jest niesamowite, opis jak zwykle super - oddaje znakomicie atmosferę miejsca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
m_m
Przepiękne i nastrojowe.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się określenie "równoległy świat" - przypomina, że spektakl natury oraz obszar ludzkiego tworzenia i ludzkich trosk to jakby dwie linie równoległe, dwa światy.
Niebo jest piękne, ale i u nas, w Polsce takie widuję;
OdpowiedzUsuńto co pod niebem, zwłaszcza na pierwszym zdjęciu, jest urzekające!
pozdrawiam z Wrocławia;)