poniedziałek, 11 maja 2009

Le Touquet: Ach gdyby tak mieć willę...


Ach gdyby tak mieć willę w Touquet... Albo chociaż malutkie mieszkanko w jednym z tych betonowych gmaszysk przy plaży... Z widokiem na morze, albo na rynek, albo z widokiem na wille, które mają widok na morze albo na rynek. Albo nawet bez żadnego widoku. To nic, że trzeba by pewnie je spłacać przez całe życie i że ceny nieruchomości w Touquet są wyższe, niż w centrum Paryża - taka dacza jest doskonałym wyznacznikiem statusu społecznego, lepszym nawet niż nowe Audi A4, które stałoby w podziemnym garażu.

Ach gdyby tak wyjeżdżać na wakacje do swojej własnej willi i spotykać w tym samym malutkim miasteczku kolegów z pracy, którzy też tu przecież mają swoje wakacyjne posiadłości... Siedząc na tarasie i sącząc whisky z lodem można by podyskutować o interesach, polityce, o kolegach, którzy ciągle jeszcze nie zakupili w Touquet żadnej nieruchomości, albo zakupili u dewelopera, który właśnie splajtował.

Ach gdyby tak jadać w ekskluzywnych restauracjach potrawy, których nazw się nie rozumie, podane na talerzach, jak dzieła szalonych abstrakcjonistów, zmieniając sztućce pięć razy, pijąc byle jakie wino w kosmicznej cenie i wstać od stołu głodnym.

Ach gdyby tak spacerować sobie po nadmorskim betonowym bulwarze w polo Ralph Lauren, szortach Lacoste, z torbą Louis Vuitton niedbale przerzuconą przez ramię, zza okularów od Diora obserwować skysurferów raz po raz wzbijających się w powietrze i zanurzających się w falach.

Ach gdyby tak móc odpowiedzieć na banalne pytanie ''Co robisz w weekend'' coś w stylu ''Jedziemy do Touquet pograć trochę w Kasynie'', albo ''Zabieramy nasze konie do Touquet pogalopować po plaży''. A potem wyznać w przypływie szczerości, ze spojrzeniem, które nagle, nie wiedzieć czemu, stało się smutne: ''Wiesz, przyjeżdżam do Touquet ze strachu przed samotnością.''

Nie marzy mi się to wcale. Nic a nic.

7 komentarzy :

  1. Dla niektorych sa to realia. Nawet nie musza sobie gdybac. Po prostu tak maja.
    Jednak watpie , aby chcieli sie przyznac, ze sluzy to wszystko do zapelniania pustki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko, bo rzadko, ale zdarza się, że się przyznają. Smutne są to chwile, wali się misterna konstrukcja. Ciężko się tego słucha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się raczej też nie marzy! Raczej mały malutki domeczek gdzieś gdzie nie było by kolegów z pracy i i rozmów o polityce, ale ptaki, kwiaty i szum morza. Za to mogły być takie błękitne okiennice jak na Twoim zdjęciu!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam się, że do ostatniego zdania miałem mieszane uczucia i zastanawiałem się, czy nie zerwać (internetowej) znajomości...:)))
    Na szczęście puenta uratowała wszystko.
    Świetne:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale to przecież mniej więcej tak, jak kupować mieszkanie (lokata kapitału) przy Krupówkach, spacerować z nartami zarzuconymi niedbale na ramię, w obowiązkowo topowym narciarskim stroju, kupować w tych samych markowych sklepach, które są wszędzie i wjechać na Gubałówkę, a jak już szał, to na Kasprowy - naturalnie w markowych ciuchach. To wszystko zależy tylko od ludzi i wierzcie - nie wszyscy mają poczucie pustki z tego tytułu. To raczej poczucie boskości, które niektórzy zwą bucowatością ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak widać przewaga MIEĆ nad BYĆ to uniwersalne zjawisko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna kompozycja... jak zwykle świetnie opowiedziane...

    OdpowiedzUsuń