Kiedy w 1996 roku Jan Paweł II odprawiał mszę w katedrze w Reims, bramy Marsa już od siedemnastu wieków dumnie opierały się upływowi czasu. Osobiście widziały chrzest Clovisa, którego tysiącpięćsetlecie właśnie obchodzono, towarzyszyły generałom Eisenhowerowi i Jodlowi, kiedy siódmego maja 1945 roku o 2:41 podpisywali w Reims zawieszenie broni, drżały, kiedy w czasie Pierwszej Wojny Światowej kolejne bomby spadały z hukiem na miasto, słyszały muzykę dobiegającą z bankietów po koronacjach kolejnych królów oraz krzyki mordowanych przez Hunów i Wandalów.
Tak, to właśnie Hunowie i Wandalowie definitywnie zamknęli okres czasu, kiedy to bramy Marsa ktokolwiek jeszcze rozumiał i szanował. Wcale nie miały na celu obrony miasta, dopiero w średniowieczu wbudowano je w mury warowni biskupów. Powstały, jak wiele łuków triumfalnych, na chwałę Augusta. Wybudowane w trzecim wieku naszej ery przez Remów, których nazwa znaczy ''Pierwsi'' i którzy rzeczywiście nad Marną mieszkali od zawsze, miały być podziękowaniem dla Rzymian za włączenie ich ziem do cesarstwa i obronę przed najazdami Belgów. Przez środkowe drzwi raz za razem przemykały rydwany, a stukot kopyt unosił je w kierunku Laon albo Bulonii. Przez boczne drzwi płynęła rzeka pieszych wychodzacych z pobliskiej świątymi poświęconej bogowi wojny - Marsowi. W podziwie unosili głowy: z wysokości 13 metrów patrzyły na nich kamienne oczy Jupitera i Ledy, Romulusa i Remusa uczepionych wilczych sutków, a nawet i samego Augusta.
Dziś, wciśnięte w ruchliwe skrzyżowanie, pomiędzy dworcem kolejowym, cmentarzem i halą targową, bramy Marsa ciągle pewnie stoją na swoich czterech kamiennych nogach. Jak ocalały cudem rozbitek, przemierzyły całą Historię żeby zadać nam jedno trudne pytanie: co po was zostanie?
dziekuję bardzo:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Faktycznie, takie wiekowe budowle zmuszają do myślenia o przemijaniu...
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita.
OdpowiedzUsuńNie przesadzaj, Pikfe, bo mi się moje własne ego przestanie w drzwiach mieścić :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń