wtorek, 5 maja 2009

Tincourt: Niebo nad Pikardią


Pikardyjskie niebo nie przestaje zachwycać.

Niezmierzona równina płodnej ziemi pocięta skalpelem na prostokątne pola jest płaska jak dobrze wyprasowane prześcieradło. Nad nią rozciąga się równoległy świat błękitu i przezroczystości, w nieustannym ruchu mieszają się kolory, przenikają perspektywy. Obłąkany reżyser nie potrafi się zdecydować na żadne konkretne oświetlenie sceny, zapala i gasi reflektory, zmienia filtry, emocje, interpretacje. Żaden krajobraz nie trwa dłużej niż mrugnięcie okiem.

Czym są katedry, symfonie i poematy wobec tego codziennego spektaklu nieba, ku któremu aż ma się ochotę wyciągnąć ramiona?

4 komentarze :

  1. Piękne, szczególnie to pierwsze zdjęcie jest niesamowite, opis jak zwykle super - oddaje znakomicie atmosferę miejsca!
    Pozdrawiamy!
    m_m

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne i nastrojowe.
    Podoba mi się określenie "równoległy świat" - przypomina, że spektakl natury oraz obszar ludzkiego tworzenia i ludzkich trosk to jakby dwie linie równoległe, dwa światy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niebo jest piękne, ale i u nas, w Polsce takie widuję;
    to co pod niebem, zwłaszcza na pierwszym zdjęciu, jest urzekające!
    pozdrawiam z Wrocławia;)

    OdpowiedzUsuń