- Guigone, kochanie, możesz tu przyjść na chwileczkę?
Uniósł głowę znad świeżo zapisanej kartki, odłożył pióro do kałamarza i przygładził lśniące włosy równo obcięte nad czołem. Dębowe drzwi skrzypnęły ciężko i ukazała się w nich wychudzona ubrana w długą czarną suknię kobieta. Blada cera zieleniejąca nieco pod oczami, wydepilowane czoło obramowane szczelnie białym czepkiem i przezroczyste usta nadawały jej twarzy wyraz beznadziejnego smutku i rezygnacji. A może po prostu była chora.
- Przeczytaj i sprawdź, czy nie narobiłem błędów.
Guigone dmuchnęła lekko na wilgotne jeszcze litery i zaczęła czytać:
- Ja, Nicolas Rolin, rycerz, obywatel Autun, pan Authume i kanclerz Burgundii, dziś, to jest w niedzielę 4 sierpnia roku pańskiego 1443, funduję w mieście Beaune szpital dla ubogich chorych. - I to wszystko?
- Czegoś brakuje?
- Tylko o sobie piszesz i tytułami się przechwalasz, a powinieneś coś wzniosłego i religijnego dopisać, w końcu sam papież ci obiecał, że jak ten szpital ufundujesz, to ci da odpust i za cudzołóstwo, i za ściąganie nieuczciwych podatków, i za tych wszystkich, coś ich na wojnie wymordował.
- No to może dorzucę coś w stylu jako wyraz wdzięczności za wszelkie łaski, którymi Pan będący źródłem wszystkiego dobra mnie obdarzył w obfitości?
- Nieźle, ale jeszcze by było dobrze, żebyś zadeklarował, że teraz to już będziesz żył po bożemu. Żona twoja umarła w końcu, pobraliśmy się, majątek mamy pokaźny, stuletnia wojna się skończyła i już wojować nie będziesz, nic nam więcej poza spokojem sumienia nie potrzeba. Dopisz może, że odrzucasz ludzkie pokusy i oczekujesz na zbawienie. A, no i co z kaplicą?
- Jaką kaplicą?
- Obiecałeś przecież papieżowi, że kaplica w tym szpitalu będzie na końcu sali chorych, tak żeby wszyscy nieszczęśnicy, co się tu leczyć będą, musieli słyszeć każdą mszę, każdą modlitwę, żeby nie mieli innego wyjścia, niż się na naszą świętą katolicką wiarę nawrócić.
- Rację masz, obiecałem. Ale do kaplicy to i jakiś ołtarz by trzeba zamówić, jakiś flamandzki tryptyk, czy coś takiego, a to sporo kosztuje. Myślisz, że nie uda mi się już od tego wywinąć?
Guigone rzuciła mężowi karcące spojrzenie.
- No dobrze, to może spróbuję tak: Ja, Nicolas Rolin, rycerz, obywatel Autun, pan Authume i kanclerz Burgundii, dziś, to jest w niedzielę 4 sierpnia roku pańskiego 1443, odrzucając wszelkie ludzkie pokusy i w nadziei mego zbawienia, pragnąc wymienić doczesne dobra, które zawdzięczam bożej hojności, na dobra niebiańskie i w ten sposób ze śmiertelnych przemienić je w wiekuiste, jako wyraz wdzięczności za wszelkie łaski, którymi Pan będący źródłem wszystkiego dobra mnie obdarzył w obfitości, funduję w mieście Beaune szpital dla ubogich chorych, z kaplicą na chwałę Boga i jego czcigodnej Matki.
- No i jeszcze obiecałeś, że dach szpitala z kolorowych dachówek będzie.
- Bez przesady, kochanie, bez przesady.
Fantastycznie piszesz Dobrawko! Dzięki, że zaczęłaś obserwować mojego bloga, bo dzięki temu mogłem odkryć Twojego. Właśnie mija 10 lat kiedy byłem w Beaune, przyjemnie jest odświeżyć wspomnienia. Proszę pisz dużo i systematycznie o najpiękniejszym ( po Włoszech ) kraju Europy. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa zachęty. Często wpadam na Twojego bloga, żeby nie tracić czasu na kupione przypadkowo kiepskie wina. Czekam na wpisy z francuskiej piwnicy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!