Boulogne to wielki port nad lodowatym morzem: ruch, gwar, unoszący się w powietrzu mdlący zapach ryb, syreny statków.
Trzeba odwrócić się plecami do tej całej bieganiny i wspiąć się na sam szczyt starego miasta, żeby poziomą perspektywę ludzi morza stale wyglądających za horyzont skrzyżować ze zwróconym w górę spojrzeniem budowniczych katedr.
Na samym dole jest człowiek, potem aniołowie, archaniołowie i inne niebiańskie kręgi wznoszą się ku górze kamień po kamieniu, na samym szczycie cherubini i serafini, nad nimi już tylko niebo. Podnieś głowę, spójrz śmiało w źrenicę świetlistego oka, daj się unieść przestrzeni, niczym drobinka kurzu wirująca na słonecznej smudze.
Kiedy później wrócisz do portu, zdziwi cię, że bazyliki w ogóle stamtąd nie widać. Ani się obejrzysz, a porwie cię kolorowy tłum rybaków i podróżnych. Będziesz znów musiał patrzeć pod nogi i może nawet uda ci się kiedyś zapomnieć, że gdzieś tam, na wzgórzu, ukryte pod kopułą Notre Dame, wielkie niebieskie oko widzi wszystko.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz