- Nathalie, znasz się na ptakach?
Jemy kolację na werandzie kolonialnej drewnianej case pod starym mangowcem, z którego zwieszają się na długich pędach zielone jeszcze owoce. Na stole z tamarynowca palą się odstraszające komary świece, pachną białe plumerie, duszne powietrze zwiastuje niosące ulgę nocne deszcze. Ostrożnie odcedzam gotowane w mundurkach ziemniaki, odrobinka europejskiego luksusu, w końcu coś innego, niż ryż. Nathalie obraca na grilu filet z espadona (po polsku podobno miecznik).
- Trochę się znam, przez piętnaście lat już się zdążyłam nauczyć. Na Reunion jest może w sumie z dziesięć gatunków, łatwo je zapamiętać. Są czerwone kardynały, takie śmieszne kosy w żółtych okularkach, wrzeszczące tkacze, malutkie leśne tec-tec, miejscowy myszołów, błękitne turkawki, trochę jaskółek.
- Wron nie ma?
- Chyba nie ma, nigdy nie widziałam.
- A sowy są?
- Nie sądzę.
- To co to za ptaszysko tak tu ciągle kracze nad nami?
- Gdzie?
- O słyszysz? Takie krrra krrrra.
- A, to nie ptaki, to margouillat.
- Co?
- Takie małe zielone jaszczurki z przyssawkami na łapkach. Wszędzie ich pełno, biegają po ścianach, po suficie, czasem jakaś spadnie na stół. Pożyteczne stworzonka, zjadają komary. O, tam jedna siedzi przy drzwiach, widzisz?
Leżąc pod wykrochmalonymi prześcieradłami i obserwując czujnie drewniany sufit ze śmigłem wentylatora mielącym gorące powietrze, zastanawialiśmy się do późna w nocy, czy na pewno chcemy spać przy zgaszonym świetle. Jeśli małe słodkie margouillat spadają czasem na stół, to i na łóżko też im się pewno zdarza. Odwagi! Pstryk. Byle nie myśleć o lepkich przyssawkach margouillat na mojej twarzy. Byle do rana.
Cudowności.Fajne ma te macki:)))))))
OdpowiedzUsuńhehe, a ciekawe, czy potrafi wpatrywać się w prosto w oczy leżąc na poduszce obok, czy od razu się przyssa
OdpowiedzUsuńPiękne te zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń