niedziela, 20 września 2015

Bourges: Katedra Świętego Szczepana


Bourges w deszczu kilka minut przed północą, stukot kółek walizek niesie się echem po mokrym bruku. Trudno odgadnąć miasto za zamkniętymi okiennicami hotelowego pokoju. Dopiero rano gdy głos dzwonów spływa kaskadami po dachach okazuje się, że katedra jest na wyciągnięcie ręki, kilka ulic dalej, kryje w cieniu przed wschodzącym słońcem rozgrywający się od ośmiuset lat na zachodniej fasadzie Sąd Ostateczny. Pierwszy raz czytałam o niej już pewno z piętnaście lat temu: pięć naw bez transeptu, dwupoziomowe prezbiterium, las pinakli, witraże z początku XIII wieku. Piętnaście lat - sporo czasu, by rozrosnąć się w wyobraźni i z każdym obejrzanym zdjęciem coraz większe ryzyko, że rzeczywistość nie dorówna katedrze utkanej z myśli.


Wieje niemiłosiernie, pochowali się turyści. Katedra kurczowo trzyma się maleńkiego placyku, jak jakaś fantastyczna ważka na długich nogach przypór. Drzwi od południowej strony są szeroko otwarte, wiem, że jest tam romański portal zachowany ze stojącej tu wcześniej budowli, ale przecież pierwsze spotkanie musi się odbyć zgodnie z ceremoniałem, twarzą w twarz.

Do zachodniej fasady prowadzi kilka schodów, trzeba jeszcze tylko pchnąć olbrzymie drzwi, lecz gest zastyga w pół drogi, waha się dłoń nim czule dotknie rzeźbionego drewna. To właśnie w tej chwili radość przechyla się na stronę melancholii. Już nigdy nie będzie można spotkać tej katedry po raz pierwszy.

2 komentarze :