czwartek, 24 września 2015

Prowansja


Historii miłosnej z tego nie będzie, to po prostu kwestia zawiedzionego zaufania. 

Obiecałaś żółcie bardziej oślepiające, niż słońce i niebieski prawdziwszy, niż niebo. Obiecałaś kamienne uliczki pnące się do światła, złote powietrze pachnące lawendą i tymiankiem. Obiecałaś wrześniowe okruchy lata, oliwki popijane rosé na tarasie gwarnych restauracji. Tak bardzo chciałam Cię zobaczyć oczami Herberta, Van Gogha, Matisse'a... ale dla mnie nie chciało Ci się być piękną. Zapowiadało się romantycznie, zapaliłaś na mój przyjazd czarne świece cyprysów wzdłuż drogi, lecz później dałaś mi już tylko mdłe, białe niebo, beznadziejnie niefotogeniczne. 

Najbardziej nie mogę Ci wybaczyć tego wiatru, z którym walczyłam jak z pułkiem husarii i który nieustannie próbował mnie wypchnąć na północ, tam, skąd przyjechałam, jakbym była jakimś wrogim najeźdźcą. Naprawdę nie miało to nic wspólnego z gościnnością, bez kurtuazji chciałaś mnie wyrzucić za próg. Biczowanie piaskiem, ciągnięcie za włosy, żadnej czułości. 

Już się nie tłumacz, że Camargue to nie u Ciebie, na przewodniku czarno na białym wypisane Twoje imię. Może wybrałam zły moment na odwiedziny, może trafiłam w sam środek jakiejś rodzinnej kłótni? To by wyjaśniało te deszczowe dni żalu i szarego smutku, które nastały, gdy ucichła już furia wiatru... Jak Cię pocieszyć? Uśmiechnij się do mnie choć raz, chociaż do zdjęcia...

Dlaczego nam się nie udało, Prowansjo, dlaczego? Smukłe szyje flamingów jak znaki zapytania.  

2 komentarze :

  1. Mam dokładnie te same odczucia, zwłaszcza w stosunku do Camargue. Niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę niesamowite, tym bardziej, że nie należymy do większości. Nie wiem, czy Prowansja doczeka się u mnie na jakąś drugą szansę.

    OdpowiedzUsuń