Co to jest i do czego służy?
Średniowieczna lukarna? Uliczna popielniczka? Budka dla kota na wypadek długiej nieobecności właścicieli? Nisza na butelkę świeżego porannego mleka? Nie zawiodłam się na Waszej kreatywności! A jak jest naprawdę?
Zanim na miejskie ulice wylano grubą warstwę parującego asfaltu, potem jeszcze jedną i ze dwie kolejne, większość traktów była wyłożona kamiennym brukiem. Ale taki porządny bruk to i długo się kładzie, i dużo kosztuje, i czasami ktoś ukradnie kostki. Trudno w to uwierzyć, ale jeszcze na początku XX wieku poważny problem we francuskich miastach stanowiło błoto i trudno było wrócić z jakiegokolwiek spaceru w czystych butach. Zmyślne urządzenie ze zdjęcia przyszło na pomoc zabłoconym parkietom w przedpokoju i dywanom w salonie. W zależności od regionu nazywano je decrottoir, grattoir lub gratte-pied, co w dosłownym tłumaczeniu mogłoby znaczyć tyle, co odbłacacz, drapak albo drapie-stopa i służyło po prostu do obdrapania z butów przyniesionego do domu błota. Grattoir ze zdjęcia znajduje się w Reims, ale można je znaleźć we wszystkich francuskich miastach, a także w Belgii. Wystarczy uważnie patrzyć pod nogi.
Największe gratulacje należą się Mag8, która faktycznie rozbiła bank zanim ktokolwiek zdążył usiąść do klawiatury, żeby podać swoją propozycję. Pozostałe odpowiedzi również zasługują na wyróżnienie, choćby za wyobraźnię i poczucie humoru. Kiepski ze mnie juror, nie potrafię innych oceniać, dlatego postanowiłam przyznać nagrody autorom wszystkich komentarzy do konkursowego posta: Mag8, KK, m_m, Adzie i Białe-nad-czerwonym. Bardzo Was proszę o przesłanie na mój adres mailowy buchtaj@tlen.pl Waszych adresów pocztowych, mam dla Was takie oto fikuśne łyżeczki. Pytanie poza konkursem: co się z nimi robi?
Wejście do domku krasnala,tajemny tunel dla kota? Nie, nie to wspaniały przyrząd dla wałęsających się po bezdrożach,do czyszczenia butów z dużej ilości błota przed wejściem do czyściutkiego domu.
OdpowiedzUsuńKuuurcze, jaka tu bezlitosna konkurencja, pierwszy strzał i już trafienie :) A chciałam wystartować z opcją: schowek na zimne mleko od mleczarza :D
OdpowiedzUsuńTak? Już rozwiązany? A ja miałam wspaniałą historyczno-literacką hipotezę...
OdpowiedzUsuńOtóż tajemniczy ten otwór, obramowany misternie rzeźbionym w kamieniu miniaturowym portalem to nic innego jak lukarna, niewielkie okienko średniowiecznej piwnicy. W takich piwnicach, jak wiedzą czytelnicy 'Notre Dame de Paris' wiodły męczeński żywot pustelnice -'des recluses', które porzuciły grzeszny świat, dały się żywcem zamurować i całe lata medytowały nad marnością ludzkiego grzesznego życia - żywiąc się tym, co przechodnie w geście miłosierdzia wrzucali przez niewielkie okienko do piwnicy.
Chociaż kto to wie?
No cóż, wydaje mi się, że Mag8 chyba już udzielił/a poprawnej odpowiedzi w konkursie, ale jednak chciałbym, powrócić do wątku kota.
OdpowiedzUsuńOtóż sądzę, że może to być tymczasowy domek kota, kiedy oczekuje on na powrót swoich właścicieli do domu. A co, że niby nie może się tam biedaczysko zaszyć?:) To jest moja odpowiedź:D.
Mag8 raczej rozbiła bank, ale grzechem byłoby nie wziąć udziału w konkursie. Na zbliżeniu widzę coś przypominające kształtem niedopalone cygaro, więc może jest to uliczna popielniczka?
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję Dobrawko za nagrodę. Gratuluję wszystkim uczestnikom konkursu.A co do pytania poza konkursem - no cóż - gdy ma się już taką łyżeczkę staje się członkiem KLUBU POSIADACZY FIKUŚNYCH ŁYŻECZEK.Witam w klubie:)
OdpowiedzUsuńO raju, wielkie dzięki Dobrawko!!!
OdpowiedzUsuńA co do łyżeczki, to momentalnie przypomniał mi się półprzyzwoity dowcip ( trochę długi ):
Kelner i łyżki
Gość w eleganckiej, drogiej restauracji zauważył, ze kelner, który prowadzi ich do stolika ma w kieszeni łyżki. Z początku nie zastanowiło go to, ale gdy usiadł przy stoliku, zobaczył, ze kelner obsługujący jego stolik również ma łyżki w kieszeni. Inni kelnerzy na sali także. Poprosił kelnera bliżej i spytał:
- Po co wam łyżki w kieszeniach?
Kelner odpowiedział:
- Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie konsultingowej zrobienie analizy procesów. I wyszło, że średnio co trzeci klient zrzuca łyżkę ze stołu. Przez co trzeba iść do kuchni i przynieść świeżą. Dzięki temu, ze mamy łyżki pod ręka zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a wydajność wzrasta o 70.3%.
Klient zrozumiał, ale wkrótce zobaczył, ze każdy kelner ma przy spodniach cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do paska, a drugi znika wewnątrz rozporka. Zaciekawiony przywołał kelnera i zapytał:
- Zauważyłem, ze każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co on wam?
Kelner:
- Nie każdy jest tak spostrzegawczy jak pan. Ale skoro pyta pan, to wyjaśniam - również ten łańcuszek zaleciła nam firma konsultingowa. Wie pan mam go przyczepionego do ... no wie pan. Gdy idę do toalety, to rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszkiem, dzięki czemu, po oddaniu moczu nie musze myc rak i wydajność wzrasta o 30%. Gość pokiwał ze zrozumieniem głową, ale zaraz wyjawił swa następną wątpliwość:
- Dobrze. Rozumiem, ze wyjmuje pan łańcuszkiem, ale jak można się nim posłużyć do schowania? Jak wkłada się go z powrotem?
Na to kelner rozglądnął się i po cichu powiedział:
- Nie wiem jak inni, ale ja łyżką.
Więc liczę, że nikt z Twoich bliskich nie pracował w tej restauracji:-)
A tak serio, to nie mam pojęcia do czego mogą służyć takie zakręcone lyżeczki. Wydaje się, że dzięki zakrętasowi można je oprzeć na brzegu szklanki, ale co dalej?
Znów poległem.
Pozdrawiam ciepło
Oooo-ja-cie, to były nawet nagrody? Ale super! :) Taką łyżeczką na pewno można zamieszać bardzo duże latte w bardzo wysokiej szklance. Uwielbiam kawę :)))
OdpowiedzUsuńDobrawko, dziękuję serdecznie :) I gratuluję zwyciężczyni i wszystkim uczestnikom konkursu. Dla mnie największą nagrodą jest przyjęcie mojej wątpliwej odpowiedzi ;)) i cenna lekcja historyczno-obyczajowo-architektoniczna - dziękuję raz jeszcze :)
OdpowiedzUsuńŁyżeczki wyruszyły wczoraj w świat, mam nadzieję, że Was odnajdą szczęśliwie. Możecie zacząć wypatrywać listonosza.
OdpowiedzUsuńDo czego służą? Ano do serwowania francuskich śniadaniowych słodkości: miodów i konfitur. Dzięki zagięciu można je zaczepić na brzegu wielgachnego słoja bez strachu, że do niego wpadną i że utopią się w słodkiej klejącej truskawkowej konfiturze, którą porządna francuska gospodyni gotuje przez trzy dni w miedzianym rondlu, tyle samo owoców co cukru... ale francuskie śniadanie to już zupełnie inny temat.