Maurice Rivoire zdecydowanie nie rozumiał i nie lubił gotyku. Światły historyk epoki napoleońskiej, członek stowarzyszenia z Abbeville mającego na celu propagowanie nauki i literatury, nie wiedzieć dlaczego zaakceptował zlecenie biskupa na sporządzenie dokładnego opisu Notre Dame z Amiens. I wbrew samemu sobie oddał się temu dziełu całym sercem.
Był rok 1806, w Paryżu zaczynano właśnie budowę łuku triumfalnego i jedynym słusznym stylem architektonicznym był geometryczny klasycyzm ze swoimi kopułami, trójkątnymi tympanonami i regimentami starożytnych bogów. Nic więc dziwnego, że Rivoire już we wstępie żarliwie bronił się przed ewentualnym zauroczeniem średniowiecznym arcydziełem: Architektura gotycka jest zbyt jednorodna. Słusznie zarzucają jej to wszyscy, którzy porównują ją do architektury starożytnej i współczesnej. Rzeczywiście trudno w niej odnaleźć jakiś porządek, jakieś zróżnicowanie. Wszystkie budowle skonstruowane w tym stylu oferują jedynie stałą i nieprzyjemną monotonię. Kiedy dogłębnie przestudiowało się jedną z nich, zna się już wszystkie pozostałe. Charakterystyczne dla gotyku ornamenty męczą swoim rozdrobnieniem i nadmiarem: na niewielu z nich oko może odpocząć i niełatwo jest je rozróżnić między sobą.* W zamierzeniu Rivoire opis katedry w Amiens miał udowodnić te wszystkie - i wiele innych - niedoskonałości.
Rivoire udał się więc do katedry ze "szkiełkiem i okiem" racjonalisty, skrupulatnie przestudiował całą historię układania kamienia na kamieniu, próbował oszacować głębokość fundamentów, z dokładnością co do centymetra zmierzył wysokość sklepień (42 m 88 cm), obwód każdej ze 126 kolumn, rozpiętość skrzydeł transeptu (59 m 12 cm). Przeczytał chyba wszystko, co o katedrze napisano, wypytał miejscowych o przekazywane z ust do ust anegdoty, sporządził spis wszystkich 83 biskupów Amiens wraz z notami biograficznymi, począwszy od zgładzonego męczeńską śmiercią w 303 r. świętego Firmina.
W miarę notowania tych wszystkich centymetrów, wpatrywania się w ogniste witraże, przemierzania w te i wewte biało-niebieskiej posadzki, katedra stopniowo rozrastała się w Rivoire jak drzewo, wypełniała szczelnie myśli, przemieniała go od środka. Dobrze potrafię rozpoznać, że i dla niego nadszedł ten moment, gdy katedra ukazała mu się w całej swojej złożoności, że objawiła mu swój sens, który jest przecież czymś więcej, niż tylko sumą zmierzalnych mistrzowsko ociosanych kamieni. Przewracając kolejne z 248 stron jego książki możemy być świadkami tego subtelnego cudu - trzeba tylko na chwilkę zamknąć oczy na cyfry, daty i nazwiska i wsłuchać się w przymiotniki i przysłówki. Na 67 stronie Rivoire opowie nam jaki dźwięk wydają kolumny prezbiterium, gdy postuka się w nie palcami, a następnie wyjaśni, w którym miejscu trzeba stanąć, by mieć najlepszy widok na poszczególne kaplice. Wspomni też, ile czasu zajęło mu przemierzenie całego labiryntu (5 minut), w końcu zauważy nawet modlących się wiernych. Powoli daje się odczuć ten rodzaj zmysłowego kontaktu z budowlą, który nieuchronnie prowadzi do zachwytu, ale dopiero wspominając o witrażach Rivoire skapituluje ostatecznie. I napisze, że to jednak wspaniała bazylika.
O Notre Dame z Amiens przeczytałam sporo, ale dzieło Rivoire jest z całą pewnością najbardziej wyczerpującym studium, które wpadło mi w ręce. A jeśli kiedyś jeszcze będziesz chciał posłuchać o katedrze w Amiens, już nie pomylę się opowiadając o wysokości galerii okiennej (15m 58 cm razem z triforium)... zapytam o detale pana Rivoire, który, zanim pokochał Notre Dame z Amiens, zdecydowanie nie rozumiał i nie lubił gotyku.
* Maurice Rivoire, Déscription de l'Eglise Cathédrale d'Amiens, Maisnel, Amiens, 1806, s. 4, tłumaczenie własne
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz