Kiedy po ośmiu godzinach lotu na horyzoncie ukazuje się ląd,
oczy zasnute jesiennymi szarościami Paryża długo nie mogą się przyzwyczaić do
takiej ilości niebieskiego. W wilgotnym świetle tropikalnego słońca wibrują
błękity, turkusy, ultramaryny, granaty i indygo. Gdyby nie zdjęcia, na które
można spojrzeć w niekończące się zimowe wieczory, wydawać by się mogło, że to jakaś
zbiorowa halucynacja. Martynika mieni się wszystkimi odcieniami niebieskiego.
Pięknie, aż mam ochotę polecieć...
OdpowiedzUsuńsuper zdjęcia, chmury dodają fajny efekt
OdpowiedzUsuńCierpliwie czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuń