Najpierw trzeba przekupić cherubina. Soi pod drzwiami katedry z głupawym uśmieszkiem, najwyraźniej kiepsko mu się ostatnio powodzi: nie ma skrzydeł ani aureoli, ognisty miecz wymienił na brudny kaszkiet, który trzyma w wyciągniętej w twoją stronę dłoni, w środku błyszczy kilka monet. Dorzuć jeszcze jedną, a cherubin w głębokim ukłonie sycząc przez zęby Bóg zapłać otworzy przed tobą bramy rajskiego ogrodu.
Nie kłamały starożytne pisma, ogród rzeczywiście nie ma kresu, za każdym kamiennym pniem jest jeszcze następny i następny, a potem już tylko oślepiające światło. Nie ważne, że wcale nie jesteś nagi i że już doskonale wiesz, jak smakuje owoc drzewa poznania dobra i zła. Gdzieś tu przecież musi być jeszcze drzewo życia, w cieniu którego odpoczywa Wszechmogący, wystarczy dobrze poszukać...
Nad tobą, na granicy błękitu, gałęzie splotą się niepostrzeżenie w misterne sklepienie.
Pierwsza fotografia zrobiła na mnie niesamoiwte wrażenie.Niesamowite miejsce. Dałabym owemu cherubinowi i dwa, byleby móc tam być;)
OdpowiedzUsuńzdjęcia piękne, a i przesłanie pełne nadziei
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Drodzy Słodko-Winna i Holdenie, bardzo mi miło, że podoba się Wam w mojej Francji na tyle, żeby tu jeszcze wracać. O gotyckich katedrach opowiadałam już sporo i jeszcze na pewno do nich wrócę: przyciągają, fascynują pełnią znaczeń, uczą pokory, zauroczyły mnie na dobre! Pozdrawiam Was bardzo ciepło!
OdpowiedzUsuń