niedziela, 17 lipca 2016

Bréhat: Przez dziurkę od klucza


Jaka jest wyspa Bréhat, zapytasz?

Malutka - 3,5 na 1,5 km, wszędzie można dojść na piechotę, a po pierwszym dniu ma się wrażenie, że zna się już wszystkie drogi. Ale to tylko wrażenie, bo Bréhat jest olbrzymia i nigdy do końca nie pojmiesz misternej sieci ścieżek wydeptanej w porastającej klify sprężystej trawie. 

Jest to wyspa bliska, te dwa kilometry, które dzielą ją od Pimpol stateczki przepływają w niecałe 10 minut i gdy odpływ odsłoni różowe skały na plaży Guerzido, aż ma się ochotę spróbować pokonać ten dystans wpław. Równocześnie Bréhat jest tak bardzo odległa: żadnego samochodu, żadnego wi-fi, malutki sklepik o pustych półkach i ten ryneczek, na którym można kupić ostrygi i zerwane dziś rano na wyspie melony. Dzwony na kościelnej wieży najżwawiej dzwonią o 7:30 i trudno nie uśmiechnąć się na myśl, że może to z powodu otwieranej o tej porze piekarni. 

Bréhat jest zimna, lodowaty wiatr zapiera dech, niesie kropelki słonej wody, czasem porządną ulewę. Ale jest to także wyspa o prawie śródziemnomorskim klimacie, nigdy nie ma tu mrozu, a hortensje są wyższe od dorosłego człowieka i mają kwiaty większe od jego głowy. Nigdy nie rozstawaj się tu z peleryną, grubym swetrem i kostiumem kąpielowym. 

Bréhat jest osaczona przez turystów. Stałych mieszkańców liczy 300, 3000 tych, co mają tu domy letniskowe i 3500 turystów, co przypływają na Bréhat w letnie weekendy na jeden dzień. Ale nawet wtedy, gdy na drogach jest zbyt wielu pieszych, by jeździć na rowerze, jest tu co najmniej kilka końców świata, na których można zakosztować absolutnej samotności w obliczu oceanu. Jak je znaleźć? Poszukać ścieżek nie zaznaczonych na rozdawanej w porcie darmowej mapce, kierować się raczej pod górkę, z asfaltowych dróg zejść w te trawiaste, wdrapać się na skały. 

Bréhat, jak to kobieta, potrafi godzić sprzeczności: dzika i oswojona, przewidywalna i zaskakująca, chmurna i oślepiająca. Wiem, wiem, nic z tego nie zrozumiesz i gdy tak będę Ci opowiadać o Bréhat, znów urośnie we mnie poczucie bezsilności, gdyż wyspa, która wymaluje się w Twojej wyobraźni niewiele będzie mieć wspólnego z tą prawdziwą. 

Ale może zdarzy się, że zadrży mi głos, gdy powiem Ci o wietrze zagubionym w rozpalonych zachodzącym słońcem skałach, może przez chwilę będę szukać odpowiedniego słowa, by opisać zapach eukaliptusów czy błękit agapantów, może zaszklą mi się oczy na wspomnienie kamiennego krzyża otwierającego ramiona na ocean. Wtedy właśnie, poprzez to drżenie głosu, poprzez tę chwilę ciszy i wahania, poprzez otartą pospiesznie łzę będziesz mógł spojrzeć ukradkiem na prawdziwą Bréhat. Jak przez dziurkę od klucza.  

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz