Cały jeden tydzień.
Żeby na własne oczy przekonać się czym się różni paź królowej od rusałki pokrzywnika i sikorka modra od sikorki bogatki.
Żeby pojechać na rowerze w pachnące upałem świeżo skoszone pola pszenicy.
Żeby pobyć mamą na cały etat.
Żeby napełnić słoiczki z pokrywkami w kratkę konfiturą z moreli i lawendy, zanim przekwitnie.
Żeby nazbierać jeżyn i upiec ciasto, które zabarwi nam usta na niebiesko.
Żeby zmniejszyć choć odrobinę piramidę książek "do przeczytania kiedyś".
Żeby pisać bez stukotu klawiatury, wiecznym piórem (które uwielbiam już choćby tylko za samą nazwę).
Żeby palce zapamiętały w końcu rondo z sonaty patetycznej.
Żeby zatrzymać na chwilę galopujące myśli.
Żeby zatrzymać na chwilę galopujące myśli.
Tydzień bez ekranów, bez telefonu w kieszeni. (Czy ktoś oprócz mnie pamięta jeszcze stanie w kolejce do automatu telefonicznego, gorączkowe szukanie monet w portmonetce? Wyczekane listy i niespodziewane telegramy?)
Cały jeden tydzień. Czas start.
Jak zwykle przepieknie, poetycko. Kazde zdanie to perelka,ktora sie zachwycam.Zycze zdrowego wypoczynku,a po powrocie pokornie prosze o jak najwiecej tak pieknych tekstow...Rozmarzona :-)
OdpowiedzUsuńDziekuję, wolny tydzień, nawet jak się człowiek nie rusza z domu, też może być jak podróż na inną planetę. Digital detox polecam wszystkim!
UsuńKusi.
OdpowiedzUsuńAle tak bez endomondo biegać...?
Tobie powodzenia życzę!
Oj, uderzasz w czuły punkt, Pikfe ;) Rower - ok, pływanie - nawet w falach i to w dużych ilościach, pilates też przeżyję. Ale do biegania jeszcze nikomu nie udało się mnie przekonać (i wielka w tym zasługa znienawidzonej w-fistki z liceum...) Tym większy jest mój podziw dla wszystkich biegających namiętnie. A tydzień digital detox to dobre doswiadczenie, polecam z calego serca, nastepny bedzie dluzszy.
Usuń