wtorek, 9 lutego 2010

Reunion: Tamilowie


- Przepraszam bardzo, mogę pana o coś zapytać? Może to głupie pytanie, ale wie pan, jesteśmy z Metropolii i nie znamy tutejszych zwyczajów... Po co panu ta woda?
Pomarańczowy zachód słońca na plaży w Saint Leu. Siedzimy pod palmami i od dłuższego czasu obserwujemy czarnoskórego młodego mężczyznę, który raz po raz podbiega do brzegu trzymając pięciolitrową plastikową butelką, zwrócony w stronę fal wykonuje jakiś dziwny taniec z potrząsaniem ramion, podskokami i padaniem na kolana, po czym napełnia butelkę wodą i odstawia ją pod palmę. W czterech jest już mętna koralowym piaskiem woda, trzy jeszcze czekają na napełnienie.
- To do jutrzejszego piątkowego skropienia podwórza. Powinienem po nią przyjść jutro rano, o wschodzie słońca, ale idę do pracy na szóstą i nie będę miał czasu.
- Do skropienia podwórza? Nie można by tak wodą z kranu?
- W żadnym wypadku! Trzeba oddać cześć boginii Karli, to znaczy, żebyście mnie dobrze zrozumieli, Duchowi Świętemu, który mieszka nad oceanem, żeby poświęcił wodę. Tylko wtedy ma ona moc odstraszania złych duchów. Jak się święci podwórze regularnie, to można uniknąć tych kosztownych ceremonii składania kozłów w ofierze Maryi Dziewicy. My ją nazywamy Marliemen.
- Niech mi pan jeszcze jedno powie... jaka to religia?
- Katolicyzm oczywiście. Moi przodkowie pochodzili z Madrasu, z ludu Tamilów, ale ja urodziłem się na Reunion i jestem katolikiem. Z resztą Chrystus i Krishna są do siebie tak bardzo podobni...


Tamilskie świątynie na Reunion są wszędzie: w centrach miast, przy fabrykach, nad brzegiem morza, w przydomowych ogródkach. Przeraźliwie kolorowe niezrozumiałe bestiarium zdaje się być w ciągłym tańcu, falują szaty bogów, ryczą krowy, słonie uderzają w bębny. Oficjalnie wyznawców hinduizmu na Reunion nie ma, prawie wszyscy są katolikami... choć przecież nigdy nie zaszkodzi postawić sobie w ogrodzie dwumetrowy posąg opiekującego się ogniskiem domowym Aiyanar. Gdy nad jakąś rodziną zawiśnie fatum, trzeba w ofierze złożyć kozła. Albo jeszcze lepiej, czarną kurę nioskę. W hołdzie boginii Pandiallee Tamilowie maszerują po rozżarzonych węglach. Hinduskie chrzty odbywają się w tajemnicy przed wyjściem do kościoła, śluby w czerwonej sukni dzień przed ubraniem białej, po katolickim pogrzebie rodzina potajemnie obsypuje grób ziarenkami ryżu i polewa kozim mlekiem.

- Trudno mi to wszystko zrozumieć... Katolicy mają jednego Boga, wy macie ich całe legiony... Jak pan to wszystko godzi?
- Bóg katolików zawiera w sobie wszystkich bogów tamilskich. To przecież proste!


5 komentarzy :

  1. No, my mamy św Antoniego, Tadeusza, Mateusza, Łukasza, Barnabę, Teresę świętą i Magdalenę i każdy ze świętych tez jest od czegoś, Antek o zgub, Tadek o trudnych spraw itd itd, a oni mają swoich... ech, życie nam te wcielenia Boga ratują :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta prawda, Margo ;)

    Ja tak sobie jeszcze myślę, że nasi polscy katolicy, co nie stawiają torebek na ziemi, bo im pieniądze uciekną, noszą łuski wigilijnego karpia w portfelu, żeby mieć więcej pieniędzy, przysiadają i liczą od dziesięciu do jednego, jak się muszą wrócić do domu, bo czegoś zapomnieli, a jak widzą kominiarza, to łapią się za guzik na szczęście i trzymają go tak długo, aż nie zobaczą zakonnicy, może nawet by się dali namówić na polewanie podwórza morską (święconą) wodą. Taka filozofia: Bóg Bogiem, ale nie zaszkodzi też czasem samemu zatroszczyć się o przychylność losu.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli się wierzy, to wszystko jest przecież proste :) Prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle, zachwycający i bardzo ciekawy wpis! Dziękujemy! Zdjęcia rewelacyjne!
    Pozdrawiamy:)
    m_m

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia super i ciekawie jak zawsze:)
    Pozdrawiam
    Joo

    OdpowiedzUsuń