Huczą media, oburzają się autorytety, buntuje się naród. Od września francuskie dzieci będą się uczyć nowych zasad ortografii zgodnie z reformą zaproponowaną w 1990 roku przez Najwyższą Radę Języka Francuskiego i zaakceptowaną przez Akademię Francuską. Ma ona na celu "uproszczenie ortografii i zlikwidowanie niespójności". Dlaczego już nikt nie wierzy w inteligencję naszych dzieci? Usuwamy im spod stóp wszystkie schody, jakbyśmy nie wiedzieli, że trzeba wspiąć się na szczyt, by zobaczyć więcej.
Język jest zwierciadłem, w którym przeglądają się historia i kultura, każde uproszczenie zubaża niesione przezeń dziedzictwo. Zamiana "oignon" na "ognon" czy "nénuphar" na "nénufar" to nie tylko kosmetyczne poprawki, to arbitralne zamknięcie drogi do stawiania pytań, na które odpowiedź tkwi w przeszłości, to zbiorowa kapitulacja przed intelektualnym wysiłkiem. Nowa pisownia nie jest obowiązkowa, ale dopuszczalna i tak oto ponad 2 tysiące słów można będzie od września pisać na dwa sposoby. Nawet ortografia nie jest już w stanie dać nam odpowiedzi kołatki: tak-tak, nie-nie. Świat, który przekażemy w języku naszym dzieciom pełen jest niepewności, bezdroży, dwuznaczności. A także bezkarności.
To, co najsmutniejsze, to zmiany w graficznej formie słowa pisanego, które dążą do stopniowego wyeliminowania "accent circonflexe", tego charakterystycznego akcentu w kształcie ptasich skrzydeł znad liter û oraz î. "Dîner" dołączy do srebrnych łyżeczek, porcelanowych filiżanek, dzierganych koronek i tych wszystkich kruchych świadectw przeszłości, którymi nie potrafimy się już posługiwać, których nie rozumiemy, które milczą, choć tyle miałyby do powiedzenia. Odfruną w niebyt urocze akcenty circonflexe, nie obroni ich ani piękno gestu kaligrafii, ani łabędzi śpiew uniwersalnych zasad. Nie potrafimy już dostrzec zalotnego uśmiechu słów, wysłuchać ich opowieści, przyjąć tajemnicy. Wielka szkoda.
Moja przygoda z francuskim dopiero się zaczyna, ale trochę znam francuskie klimaty i na pewno dla Francuzów taka sprawa jest ważnym problemem, co dobrze o nich świadczy. Ja zawsze dobrze czułam się w języku polskim, nie wiem, może nawet byłam szczęśliwa, że go znam, a od jakiegoś czasu już nie jestem szczęśliwa... Czasem jestem przerażona, jak widzę te błędy, właśnie w blogach, kawałek "chlepa" albo pomóc "kobietą". I chciałabym wrócić do nauki francuskiego, żeby się ratować przed tym. Ja po prostu chyba uciekam do obcych języków, których nie znam najlepiej, ale i tak chcę w nich być, bo z polszczyzną coś dziwnego się dzieje...
OdpowiedzUsuńWspaniały blog, kiedyś muszę w nim posiedzieć dłużej :-)
Cieszę się bardzo, że mnie odwiedzasz i zapraszam na dłużej.
Usuń