sobota, 24 października 2015

Arles: Alyscamps


Krajobraz jak po Sądzie Ostatecznym z tympanonu gotyckiej katedry. Puste kamienne sarkofagi ustawione w nieskończoność wzdłuż drogi ku światłu, ziścił się cud zmartwychwstania ciała. Już po ostatecznym podziale na zgrzytających zębami i śpiewających psalmy. Padają na kolana drżące cienie jesionów.

W czasach, gdy śmierć była jeszcze mocno zrośnięta z życiem, nekropolie nie chowały się z zakłopotaniem za wysokimi murami. Rzymianie grzebali zmarłych wzdłuż najważniejszych traktów i niemy korowód przodków towarzyszył każdemu, kto docierał do Arles drogą Aureliusza. Rozrastały się mityczne Alyscamps, Elizejskie Pola pierwszych chrześcijan, którym obca była myśl, że będziemy zbawiani pojedynczo. Ciemne wody Rodanu niosły czułna z ciałami zmarłych, każdy z ciężarem obola na języku, by zapłacić grabarzom za pochówek tuż obok świętego Trofima czy Genesa, niewygórowana cena za nadzieję, że w sądny dzień będzie można się skryć przed bożym gniewem w świętości innych. 

Dziś nie ma tu już nikogo. Święci spoczęli w katedrze, rozkradziono rzeźbione sarkofagi, by udekorować nimi pałace i ogrody, albo poić z nich bydło. Zgasł wieczny ogień w wieży-latarni romańskiego kościoła, nie ma kto wskazać drogi zbłąkanym duszom. Co się z wami stało, siostry i bracia z Alyscamps? 

Kiedy ostatnie ziarenko piasku spadnie z hukiem na dno klepsydry, będziecie na nas czekać. Staniemy ramię w ramię u wrót doliny.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz