poniedziałek, 4 lipca 2016

Saint Quentin: Labirynt 2.


Siwiuteńki przewodnik dzwoni pękiem zardzewiałych kluczy, dębowe drzwi w narteksie bazyliki w Saint Quentin otwierają się tylko raz w miesiącu. Ukryte za nimi kręte schodki prowadzą na strych, na którym można obejrzeć podszewkę żebrowych sklepień i zerknąć z góry do nawy głównej przez otwory, przez które zawieszano niegdyś do dachowych belek olbrzymie żyrandole w kształcie obronnych murów o dwunastu bramach. Wyrysowany na posadzce labirynt wygląda z tej perspektywy jak odcisk linii papilarnych Palca, który oddzielił dzień od nocy, zasadził drzewo poznania dobra i zła, ulepił człowieka z gliny, a później wskazał mu bramy, przez które można przejść tylko w jedną stronę. Odcisk Palca, który naznaczył to wzgórze.

Święty Kwintyn w III w. ochrzcił pół Samarobriwy, co już niedługo miała stać się Amiens, przywracał wzrok ślepcom, słuch głuchym, a paralityków stawiał na nogi. Skończył jak wielu chrześcijan w tamtych czasach: ze ściętą głową. Pięćdziesiąt lat później Euzebię nękają dziwne sny: w rozlewiskach rzeki Sommy widzi unoszące się na wodzie ciało mężczyzny, noc w noc. Więc idzie Euzebia nad rzekę i znajduje nietknięte zwłoki Kwintyna, który trzyma w dłoniach swoją własną głowę. Pobliskie wzgórze wydaje się być doskonałym miejscem na pochówek, a że dziewczę jest z zamożnego rodu, to i kaplicę na grobie buduje. Nie wie jeszcze, że do tego wzgórza przez wieki będą ściągać tłumy pielgrzymów i że miasto, które tu wyrośnie, będzie nosić imię pogrzebanego właśnie świętego: Saint Quentin. Na miejscu kaplicy trzeba już niebawem wybudować większy kościół, później, gdy na chwilę osiedli się tu w VI w. biskup Noyon, prymitywną katedrę, a następnie romańską kolegiatę dla kapituły kanoników, którą w drugiej połowie XII w. zacznie zastępować przęsło po przęśle gotycka bazylika o dwóch transeptach. Jej budowa będzie trwać 300 lat, a i tak nigdy nie uda się jej dokończyć. Zabraknie czasu, sił i przede wszystkim funduszy na zachodnią część nawy głównej oraz na rzeźbioną fasadę z rozetą. Uda się jednak położyć labirynt, prawdopodobnie na miejscu romańskiego, z drobniutkiej mozaiki.

W Saint Quentin jestem co czwartek i za każdym razem labirynt woła mnie do siebie. Rozplątuję czarną nić kamiennych płyt, szukam Początku i Końca, zatrzymuję wzrok na kolejnych zakrętach drogi. Nigdy nie zdołam wyrazić wdzięczności za ten odcisk Palca, co go noszę w sobie. 


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz