czwartek, 3 września 2015

Saint Quentin: Ave Verum


Przez dwa lata Saint Quentin było miastem-widmem. Wielka Wojna zdusiła go w stalowych szponach i w marcu 1917 r. wycisnęła zeń ostatniego mieszkańca. Gdy w końcu ucichł tępy jazgot pocisków i zimowe noce kładły się na ruinach miasta głuchym aksamitem czerni, wracali pod górę do zburzonych domów, splądrowanych fabryk, wysadzonych mostów. Jak latarnia morska ze szczytu wskazywała im drogę gotycka bazylika świętego Kwintyna: z przewróconą iglicą, dziurą w dachu, z wybitymi oknami. Ciągle biło w niej serce miasta.

Najbardziej ucierpiały drewniane stalle w prezbiterium, prawdę mówiąc nie było już co ratować. Tak więc odbijali od wapiennych murów deska po desce i nagle ukazał się im ten list z innego świata, tak bardzo potrzebne przesłanie od XV-wiecznych kanoników.

Ave verum corpus, bądź pozdrowione Prawdziwe Ciało, (...) bądź nam przedsmakiem w śmierci próbie. Dziesięcioletni Josquin des Prés wraz z Jeanem Mouton i innymi chórzystami odszyfrowuje w Saint Quentin kwadratowe nuty, kamienne bloki budujące bazylikę z dźwięków. Jeszcze przyjdzie czas na nuty okrągłe, jak krople wody w kaskadach emocji romantyków, na strojne koronki klasycyzmu, ciernie XX wieku. Na razie Josquin des Prés uczy się jak być architektem boskiego światła.

Ci, którzy przetrwali próbę śmierci, odbudują bazylikę. Będzie miała całkiem nową iglicę z lat '80, naprawioną więźbę dachu, oba transepty zostaną zręcznie połatane. I kiedy przemierzysz już cały labirynt, zdziwisz się, że kolumy aż tak bardzo odchylają się od pionu i pozwolisz zawirować rozecie z północnego ramienia transeptu, wejdź na chwilę do prezbiterium. Zapisana na pięciolinii czarną farbą wiadomość, że istnieją budowle trwalsze, niż te z kamienia, jest również dla ciebie.  


PS. Może brzmiało to tak? Z podziękowaniami dla Chłopca na Rowerze.

3.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz